Etykiety

dolls (90) lalki (90) przędzenie (20) spinning (20) tkanie (10) weaving (10) diorama (6)

sobota, 31 grudnia 2016

Kolorowy koc czyli feeria barw na zakończenie roku



Oto naprawdę bardzo kolorowy koc, nie tylko grzeje ale jego widok dodatkowo rozwesela.



Pokazywany w tym wpisie klik koc z czesanki, był milutki i ciepły ale za duży i jakiś taki niewygodny w użytkowaniu. Ktoś gdzieś ładnie podsumował te koce: "idealne do sesji fotograficznych".

Postanowiłam go spruć i utkać koc na krośnie.

Nitki na osnowę uprzędłam sama na kołowrotku a wątek to rozdzielona wzdłuż, na 4 części, taśma czesanki. 

Wełna była w naturalnym kolorze, więc musiałam wszystko ufarbować. Około 4 kg czesanki i przędzy podzieliłam na 7 porcji. Farbowałam w wielkich garnkach – jeden ma 10 litrów a drugi 12 litrów. W każdym garnku była i czesanka i przędza.

 
 

Napiszę jak farbuję, bo parę osób mnie o to pytało.

Do farbowania wełny są różne specjalne farby i na nich na pewno jest instrukcja farbowania. Na polskich blogach też jest sporo opisów. Kiedyś przeczytałam, że Amerykanki farbują kolorowymi oranżadami w proszku albo wrzucają kolorowe żelki, takie do jedzenia, do wełny i też wełna się barwi. Sama, ponad 4 lata temu, postanowiłam wypróbować barwniki spożywcze w proszku, dostępne np. na Allegro. Tu moje pierwsze próby farbowania klik . Niedawno sprułam jeden sweterek z którejś z tamtych farbowanek, uprałam nitkę i okazało się, że kolory są takie same jak dawniej J.

Barwniki spożywcze są tanie, bardzo wydajne a dodatkowo mają takie intensywne, wesołe kolory, więc teraz też nimi postanowiłam farbować. Myślę też, że barwniki przeznaczone do produktów spożywczych są bardziej „przyjazne” dla wełny i użytkowników wełny niż takie typowo przemysłowe.

Farbując w garnku, najpierw wlewam zimną wodę, potem wsypuję barwnik (tylko trzeba po trochu, bo są bardzo wydajne) i dobrze mieszam, ale on rozpuszcza się łatwo i szybko. Potem dolewam około 1/3 litra octu i wkładam czesankę i przędzę. Delikatnie ją uciskam, aby dobrze cała się zamoczyła. Gdybym chciała jednolity kolor, to tak bym zostawiła, ale chciałam cieniowany, więc dosypywałam inne farbki w niektórych miejscach, np. z wierzchu albo delikatnie unosząc część czesanki. Zostawiam tak na około 2 godziny a potem wstawiam na piec/płytę. Podgrzewam na średniej mocy do około 80 st. C i taką temperaturę staram się utrzymać około godziny. Po 40-45 minutach sprawdzam czy woda w garnku robi się czysta, jeżeli ma jeszcze intensywny kolor to dolewam szklankę octu. Wełna po godzinie powinna wchłonąć całą farbę z wody, woda będzie prawie czysta. Wtedy odstawiam gdzieś garnek aby wszystko całkowicie wystygło – minimum 12 godzin. Potem płuczę w wodzie o podobnej temperaturze jaka jest w garnku, czyli jak woda z wełną jest letnia to płuczę w letniej a nie w lodowatej albo gorącej. Nie wolno puszczać strumienia wody na wełnę tylko z boku. Do ostatniego płukania dodaję trochę octu, zanim wełna wyschnie i tak go już nie czuć.

Uwaga! Opisałam tu jak ja farbuję naturalną wełnę. Nie mogę zagwarantować, że komuś innemu wyjdzie tak samo. Przy farbowaniu wełny przede wszystkim nie wolno jej trzeć, intensywnie mieszać czy ugniatać, można tylko delikatnie unosić czy przesuwać. Nie wolno gwałtownie zmieniać temperatury, czyli nie przekładamy wełny z zimnej wody do wrzątku i odwrotnie, ale powoli podgrzewamy do wymaganej temperatury. Do takiego farbowania ocet jest niezbędny! Bez octu farba wejdzie do wełny ale się nie utrzyma i przy pierwszym płukaniu prawie cała się wypłucze. Przed farbowaniem powinno się wełnę odtłuścić delikatnie piorąc a potem mocząc 2 godziny w wodzie z octem. Ja moją czesankę prałam przed tkaniem pierwszego koca, który prawie nie był używany, więc teraz już nie prałam, zostawiłam tylko przed farbowaniem na 2 godziny w wodzie z octem. Jak macie kupną czesankę to też nie trzeba jej prać, wystarczy namoczyć w wodzie z octem.

Po wielkim farbowaniu było wielkie suszenie.

 

 
A tak prezentuje się cała przędza i czesanka przygotowana do tkania koca.

 
 

 Tak jak pisałam na osnowę uprzędłam nitkę na kołowrotku a na wątek rozdzielałam na 4 części taśmę czesanki. Przy takiej grubości wątku najlepiej zrobić próbkę, bo wyliczyć gęstość osnowy byłoby trudno.

Zrobiłam próbkę wzoru płóciennego i w diamenty. Diamenty wyglądają tu zdecydowanie lepiej, więc je wybrałam. Na podstawie próbki wzięłam płochę 30 szczelin na 10 cm a przekładałam co trzecią szczelinę, czyli jedna nitka osnowy co 1 cm.

 
 
 
Na całej szerokości koca miało być 12 diamentów, więc osnowa to 12 kolorowych pasów. Na zdjęciu osnowa przygotowana do nawijania na krosno, brakuje jednego warkocza. Kolory na zdjęciu wyszły całkiem inne niż w rzeczywistości.

 
 

Wreszcie zaczęłam tkać J. Ponieważ moje krosno ma szerokość roboczą 90 cm tkałam dwa takie pasy a potem połączyłam je wciągając dodatkową nitkę, taką jak osnowa, która zahaczała raz lewy wątek i brzegową nitkę osnowy a raz prawy wątek i brzegową nitkę.

(Na górnej belce krosna widać moją pomoc tkacką, o której pisałam w poprzednim poście klik)

 
 

 

Krosno z taką kolorową wełną wygląda ślicznie nawet z tyłu J. Jako ciężarki do nitek brzegowych idealnie sprawdziły się wrzeciona, nawet nitka na nich jest w pasującym kolorze J

 


Pierwszy pas koca zrobiony J. Tak dużo nawiniętej na wał tkaniny to chyba nie prędko będę miała. Gdyby to była bawełna lub przędza wełniana, to musiałabym nawinąć ze 20 m osnowy dla takiego efektu J.

 


Teraz widać, dlaczego wcześniej pokazywana osnowa, była rozcięta na obu końcach. Szkoda mi było wełny, w którą włożyłam tyle pracy przy przędzeniu i farbowaniu, na zmarnowanie na niewykorzystane końcówki za nicielnicami, więc zostawiłam część osnowy z tkanych wcześniej czarnych serwetek i do niej dowiązywałam tę na koc J.

 


Oba pasy utkane J. Prawda, że wyglądają prawie identycznie J. Czesankę na osnowę rozdzielałam na cztery części, dwie wykorzystywałam do pierwszego pasa a dwie odkładałam do torebki i zapisywałam, do którego paska diamentów ma być użyta. Dokładnie pilnowałam kolejności przy tkaniu drugiego pasa koca i jak widać zamierzony efekt został osiągnięty J. Limonkowy pasek i ten obok niego, w dwóch odcieniach pomarańczowego, są z fabrycznie farbowanej czesanki.


 


Uznałam, że przy przykrywaniu się kocem, frędzle koło twarzy będą przeszkadzać, więc je zaplotłam tak, aby nitki zwrócone były w stronę koca i wtedy powciągałam je pod wątek-czesankę. W dolnej części zdjęcia nitki są już ukryte.

 


Koc po „zszyciu” czyli połączeniu obu pasów dodatkową nitką osnowy. Trochę widać łączenie, ale na żywo naprawdę wygląda super. Jest bardzo duży, ma około 170 cm x 230 cm. Jest zdecydowanie fajniejszy niż ten tkany z samej czesanki.

 
 
 


I jeszcze dwa bonusy pod wspólnym hasłem „tam gdzie jest naturalna wełna zaraz zjawi się kot” J

Tiger, kot Karoliny, który często nas odwiedza, pilnuje stanowiska pracy J. Zdjęcie słabe, ale nie miał lepszego J. Tutaj co prawda ma mało miejsca i nawet nie siedzi na kocu, ale teraz może z niego korzystać bez ograniczeń, bo koc był prezentem dla Karoliny i Radka i jest już w ich mieszkaniu J

 


 

Moja Arabella nie ominęła żadnej okazji i ciągle wygrzewała się na kocu J. Na dwóch dolnych zdjęcia leży na moich nogach, a ja jestem przykryta kocem w trakcie chowania frędzli.

 
 

 Taki oto kolorowy wpis mamy na zakończenie starego roku

 i życzymy Szczęśliwego Nowego Roku 2017

Jola i Karolina

niedziela, 4 grudnia 2016

Black Red White - ręcznie tkane serwetki pod talerze


Black Red White czyli ręcznie tkane serwetki pod talerze, czarne z czerwonym lub białym paskiem.

 


Zostały utkane wzorem diamentowym. Z nawiniętej osnowy wyszło 11 serwetek o wymiarach około 27 cm x 32-37 cm. W trakcie tkania szerokość udało mi się utrzymać, jednak wątek dobijałam z różną siłą i z tego powodu długość nie jest taka sama.

Serwetki tkałam w jednej taśmie przedzielając je 4 rzędami wzoru płóciennego z akrylu. Po zdjęciu z krosna najpierw przeszyłam zygzakiem na maszynie brzegi serwetek a potem rozcięłam przez środek akrylowych pasków. Po wypruciu akrylowych nitek podwinęłam brzegi na maszynie.

Black Rose J Tak wygląda 11 serwetek w jednej taśmie.

 


Bawełna jest bardzo przyjemnym materiałem do tkania, bo nie rozciąga się, więc nie ma problemów z dokładnym naciągnięciem osnowy, ale kolor wybrałam zdecydowanie nieprzyjazny J. Dużo przyjemniej tka się kolorowe tkaniny. Ponieważ wzór był mało widoczny, gdy zapomniałam, który pedał miałam nacisnąć, ciężko mi było porównać schemat z tkaniną. Dlatego wymyśliłam sobie mały pomocnik tkacki J.

DIY czyli Zrób to sam J - mały pomocnik tkacki.

Na kartoniku zrobiłam 4 pionowe nacięcia a przez utworzone dwa paski przeciągnęłam pasek z napisanym cyframi oznaczającymi kolejność naciskania pedałów. Pod cyfrą jest jeszcze strzałka pokazująca kierunek przerzucania czółenka. Początkującym a także roztrzepanym tkaczkom, czyli takim jak ja J, pomoże nie pogubić się przy wzorach.

 
 

Serwetki w trakcie tkania na krośnie
 
 


 
I już gotowe serwetki 
 
 







 

 

 

 

 

 

Miłego dnia :)
Jola

środa, 23 listopada 2016

Ręcznie tkana ściereczka


Zaczęłam tkać na krośnie poziomym. Wcześniej zrobiłam dwa szaliki na krośnie typu Rigid Heddle i około dwudziestu krajek na tabliczkach, inkle loom i krosienku, ale pierwszy raz tkałam na dużym krośnie.

Pierwsza "prawdziwa" tkanina - ręcznie tkana ściereczka.

 

Dostałam kilka niepełnych szpulek lnu i bawełny. Wybrałam z nich różową bawełnę niemerceryzowaną na osnowę i niebieską na wątek, aby utkać ściereczkę do przykrywania chleba.
 
 


Nie miałam pojęcia jaki jest metraż nici, dlatego przewinęłam różową bawełnę na „parasolkę”. Było ponad 500 m, więc wystarczyło tylko na jedną ściereczkę.
Przed tarasem tak ślicznie zielono, bo tą ściereczkę tkałam latem  a dopiero teraz zebrałam się na wrzucenie zdjęć.

 
 
 
 
 
Jako snowadło służy mi moje inkle loom.
 
 
 
Chociaż wiem jak obliczyć wpi i epi to i tak zrobiłam próbkę, na podstawie której wybrałam płochę 80 nitek na 10 cm.

 
 
Osnowa już nawinięta, teraz przewlekam prawie 500 nitek przez struny nicielnic i przez grzebień.
 
 
 
W trakcie tkania. Wzorek - serduszka, jest słabo widoczny, pewnie przez mało kontrastowe kolory.
 
 
 


Ściereczka ma wymiary około  60 cm x70 cm, trochę nietypowe, ale takie wybrała Karolina, bo ściereczka jest dla niej i ma służyć do przykrywania chleba własnego wypieku.

 


Miłego dnia :)
Jola

niedziela, 13 listopada 2016

Moje krosna tkackie


Najnowszą formą rękodzieła, która mnie zainteresowała jest tkactwo. Pierwsze moje próby to były krajki tkane na tabliczkach. Jest to w sumie najtańszy sposób, aby sprawdzić czy tkanie się spodoba J. Wystarczą tabliczki wycięte z kart do gry, moje wycięłam z takich za 2,49 zł z Carrefour no i oczywiście wełna J. Osnowę przywiązuje się do ciężkiego mebla, kaloryfera albo klamki a z drugiej strony do swojego paska i można tkać. Co prawda taka pozycja mi nie odpowiadała, bo trzeba nachylać się nad tabliczkami a jednocześnie pas odsuwać do tyłu aby naciągnąć osnowę. Bolały mnie od tego plecy, dlatego, przywiązywałam osnowę z boku oparcia fotela na kółkach, siadałam na nim, przekładałam osnowę między lewym bokiem a łokciem i wtedy wygodnie i mi się tkało J. To naprawdę przyjemne zajęcie, kilka moich krajek tabliczkowych widać tu klik i tu klik

Oprócz tabliczek mam też krosna do tkania.

Najnowsze i największe to czteronicielnicowe Lillstina, o szerokości roboczej 90 cm. Krosno jest „składane”. Właściwie to myślałam, że ono się złoży do prostopadłościanu, ale tylko trochę je można zsunąć, tak o 25 cm. Można też zdjąć skrzynię z nicielnicami co jest bardzo wygodne przy naciąganiu osnowy. Mam je od czerwca 2016 i udało mi się na nim parę tkanin utkać, ale te dywaniki, które widać na zdjęciu tkała Karolina.

 


Także od czerwca 2016 r. mam krosno do pasków Glimakra. Jest rewelacyjne J. W porównaniu z Lillstiną jest takie malutkie, chociaż Lillstina też jest nieduża. Tkam na nim krajki metodą „pick-up”, jest do nich idealne. Jest wygodniejsze do tkania krajek niż bartko lub inkle loom, bo osnowę podnoszę i opuszczam naciskając stopami na pedały, ręce mam wolne do przekładania i dobijania wątku.

 

Tak wygląda krosno do pasków Glimakra przy "pełnowymiarowym" krośnie :). Jest naprawdę malutkie :). To duże, nie jest moje.

 

 
Inkle loom kupiłam w kwietniu 2016 r. Utkałam na nim kilka krajek metodą „pick-up”, ale po kupieniu krosna do pasków Glimakra, na którym teraz tkam krajki, inkle loom używam tylko do nawijania osnowy zamiast snowadła J. Planuję jednak, tkać na nim na tabliczkach.

 


Rok wcześniej kupiłam mniejsze inkle loom, ale było za delikatne i szybko się powyginało. Na szczęście zdążyłam się zachwycić takim krosnem i dlatego kupiłam to większe i masywniejsze.

 
 


Mam jeszcze krosno typu Rigid Heddle to znaczy, że jest ze sztywną nicielnico-płochą. Szerokość robocza to 60 cm. Utkałam na nim tylko dwa szaliki.

 
 

W tym roku kupiłam także krosno stołowe o szerokości roboczej 32,5 cm czyli idealne na szaliki. Takie krosno działa tak samo jak duże krosna podłogowe, tylko że nicielnice podnosi się ręcznie a nie naciskając pedały stopami. To jest niestety ich wada, szybciej można tkać na takich z pedałami. Utkałam na nim szalik w stylu saori - to taki free style dla tkanin :).



 
Jest jeszcze bartko dostosowane do wzorów wybieranych (pick-up). Łatwiej jest na nim wybierać wzory niż na bartku tradycyjnym.
 
 
 
Miłego dnia :)
Jola

czwartek, 10 listopada 2016

Koc tkany z czesanki


Na początku roku utkałam koc z czesanki. Rozmiar około 120 cm x 200 cm. Waga 3,60 kg.



Zainspirowała mnie dyskusja w Klubie Prządki na FB o kocach z czesanki robionych ściegiem dzianinowym.

Miałam chyba 8 kg czesanki w naturalnym kolorze, która u mnie leżała ponad 3 lata. Na to, że ją całą uprzędę, przestałam już liczyć, więc postanowiłam zrobić z niej taką dzianinę.

Zaczęłam od „próbki”, która miała być legowiskiem dla kotki.
Robiłam na drewnianych kijach od szczotki. Nabrałam 12 oczek, przerobiłam 24 rzędy plus zakończenie. Miało wymiary 50 cm x 70 cm i ważyło 1 kg. Było trochę sztywne, przy legowisku to nie przeszkadzało, ale przy kocu nie byłoby to zaletą.
Legowisko sprułam, bo takie kremowe szybko by straciło swoją urodę przy szarej kotce.
Ufarbowałam trochę czesanki i zrobiłam jej legowisko ściegiem szydełkowym. Tak samo zrobiłam dwie poduszki na krzesełka w pracowni.

Następną próbkę dziergałam na rękach, ta z kolei była zdecydowanie za luźna.

W końcu utkałam koc, a właściwie układałam czesankę na podłodze ściegiem tkackim. Miał około 120 cm x 200 cm, ważył około 3,60 kg. Był fajny, milutki i cieplutki, ale zajmował za dużo miejsca. Potrzebna by była osobna szafka. Po pół roku został rozpruty i przerobiony :).


 

Zaczęłam robić próbkę. Kłębek z tyłu waży chyba z 8kg. Zdjęcie wyjątkowo słabe, robione w nocy.

 
  
 
Próbka zrobiona na drewnianych kijach od szczotki. Nabrałam 12 oczek, przerobiłam 24 rzędy plus zakończenie. Miała wymiary 50 cm x 70 cm i ważyła 1 kg.



Koc trakcie pracy.
Arabella, jak chyba każdy kot, uwielbia wełnę, więc zawsze jest blisko. Na środku leży jedna z poduszek na krzesełko w pracowni. Zrobiona jest ściegiem szydełkowym.

 
 



Gotowy koc utkany z czesanki. Rozmiar około 120 cm x 200 cm. Waga 3,60 kg.

 
 

Po złożeniu koc zajmuje sporo miejsca.

 
 

Legowisko dla Arabelli zrobione z czesanki ściegiem szydełkowym.
 


Miłego dnia :)
Jola