Zrobiłam nowe wrzeciona. Przęśliki nadal są te same, czyli albo ceramiczne albo płyty CD, bo jak na razie nie znalazłam nic lepiej się kręcącego, ale zmieniłam patyki. Najsłabszym punktem przy robieniu poprzednich było wkręcanie haczyka, ponieważ pękało przy tym drewno, więc szukałam sposobu na ominięcie tego etapu. Znalazłam w domu bardzo stare, metalowe szydełko tunezyjskie i po zamontowaniu przęślika okazało się, że świetnie działa. Zrobiłam od razu zapas bambusowych szydełek tunezyjskich, są nawet przyjemniejsze w dotyku, muszę tylko trochę wymodelować pilnikiem wgłębienie przy haczyku aby nitka lepiej się trzymała.
Do tej pory pozostawiałam pojedynczą uprzędzoną nitkę
określaną jako 1ply - Single. Robiąc dzianiny dla lalek ważne jest aby wełna
była cienka, wtedy można utrzymać odpowiednią skalę. Poza tym musiałam
nacieszyć się przybywającymi metrami włóczki :) . Przyszedł jednak moment, że
zapragnęłam zrobić coś „prawdziwego”. Skręciłam po dwie nitki z poprzedniego
zdjęcia i otrzymałam takie fajne grubaski czyli 2ply.
Zwinęłam je w kłębki tą metodą
Rolę nostepinne bardzo dobrze spełniła kartonowa rurka od
kuchennej folii metalowej, owinęłam ją tylko kawałkiem kartki, aby łatwiej
ściągnąć kłębek.
I wreszcie zrobiłam coś „dorosłego” z własnoręcznie
uprzędzonej wełny – getry na zimowe wieczory
Łączenie na wrzecionie dwóch nitek nie było zbyt wygodne.
Łatwiejsze było zrobienie potrójnej przędzy czyli 3ply, bo była robiona z
jednej :) nitki metodą navajo.
Najpierw postanowiłam zmierzyć grubość nitki zrobionej z
ciemniejszej cieniowanej czesanki. Okazało się, że to 51 WPI czyli 51 okrążeń
na 1 cal .
Metoda navajo to tak jakby skręcanie bardzo rozciągniętego
łańcuszka robionego palcami w trakcie kręcenia.
Przy wrzecionie
robiło się to bardzo fajnie, pętelki wyciągałam na maksymalną długość możliwą
do jednorazowego skręcenia. Ponieważ chciałam zostawić zmiany kolorów takie jak
są w czesance, niektóre pętelki robiłam krótsze, aby nie zmieszać kolorów. Bardzo mi się podoba, jak na szpulce kołowrotka układane są kolory cieniowanej przędzę, więc spróbowałam zrobić tak na wrzecionie :)
Nawijając ten kłębuszek jako nostepinne użyłam trzonka od
drewnianej łyżki, też owiniętego papierem aby łatwiej zeszła włóczka. Okazuje
się, że drewniane łyżki i mątewki mogą mieć wszechstronne zastosowanie :) .
Z tej potrójnej nitki zrobiłam czapkę dla Blythe, szalik
jest zrobiony z grubszej pojedyńczej.
Na koniec skrót wiadomości :) -
lubię takie połączone zdjęcia
Oraz dwie nowe chusty zrobione z pojedynczych nitek z
cieniowanych czesanek
Ciemną prezentuje Bulinka (VOLKS Chinatsu)
W jasną owinięta jest Momoko
Miłego dnia :)
Jola
Znów zachwycam sie chustami sa obłędne. Przęśliki fajne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Udało mi się uprząść na tyle cienką nitkę, że pasują skalą do mniejszych lalek. Jak zrobiłam chustę tym samych wzorem ale z akrylowego moherku 520 m na 100 g to wyszła na Cami :).
UsuńJolu, bardzo fajny wpis o wrzecionach. I śliczne niteczki Ci wyszły. Dzięki za filmik o nostepinne. Navajo robię prawie tak samo jak na filmiku, tylko na drugą rękę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że zajrzałaś :).
UsuńNiteczki na razie cienkie, jak to u nowicjuszki, ale już powoli dochodzę do tego, że trochę grubsze też mogą być fajne.
Hello from Spain, congratulations on this work. Well done. Keep in touch
OdpowiedzUsuńThank you:)
Usuń